Żegnając się ze światem
Śmierć
sama w sobie w kulturze i tradycji ma różne oblicza, pierwszym z nich jest
śmierć oswojona, czyli to wydarzenie, które kończy każdą życiową drogę,
życzeniem każdego byłoby mieć godną śmierć, wieńczącą długie dobre życie, w
najlepszy sposób przychodząca w śnie, bez wcześniejszego cierpienia.
Rytuał pożegnania miał swój określony majestat,
był to długi i skomplikowany proces, który był należny zmarłemu, ale także był
potrzebny najbliższym. W trudnym czasie rodzina przyjaciele i sąsiedzi łączyli
się w bólu oraz obrzędzie pogrzebowym i żałobnym.
Śmierć
nazywana była kostuchą, białokością.
Ikonograficzny wizerunek śmierci przestawia ją jako wysoką, kościstą i bladą
starszą kobietę z trupią czaszką zamiast głowy, spowitą w trumienny całun,
trzymającą w ręku dużą kosę. Wierzono, że śmierć dociera wszędzie, a w swojej
podróży najchętniej odpoczywa na cmentarzach i przydrożnych mogiłach. Potrafi
dotrzeć wszędzie, nie zatrzyma ją najgrubszy mur, nikt nie uniknie spotkania z
nią. W wierzeniach i baśniach śmierć objawiała się umierającemu i tak długo
wpatrywała się w niego, aż wyzionął ducha. Podawano również, że miejsce
ukazania się śmierci przy łóżku chorego było ważne. Wierzono, że gdy stanie
przy wezgłowiu, chory ma szansę wyzdrowieć, ale ukazując się przy nogach
zmarłego, nie dawała szans na inny koniec niż wyzionięcie ducha.
Kostucha decydowała jaką śmierć będzie
miał zmarły (spokojną i lekką, czy długą i w męce). Zwiastunami nadchodzącej
śmierci miały być prorocze sny, wycie psa, wołanie puszczyka i sowy, ale też
niewyjaśnione zjawiska: płacz słyszany w nocy, trzaskanie drzwi, zawodzenie
wiatru w kominie.
Chory, gdy spodziewał się nadejścia swojego
kresu, ustnie przekazywał swoją wolę lub spisywał ją w obecności świadków. W
wypadku ludzi zamożnych w obecności prawnika spisywano akt notarialny. Chory
wydawał również dyspozycje, co do miejsca pochówku i jego formy. Uważano, że nie
wolno się przeciwstawić woli zmarłego.
Kolejnym
ważnym aspektem przygotowania się do śmierci było pojednanie z Bogiem.
Ksiądz udzielał sakramentu spowiedzi i
ostatniego namaszczenia. Najbliższa rodzina czuwała przy chorym do końca,
modląc się za jego zbawienie.
Wierzono, że przy łożu zmarłego stają anioł z
diabłem i targują się o dusze zmarłego, gdy ten odprawia swój rachunek sumienia
przed Panem Bogiem. Najbardziej obawiano się długiej agonii, wierzono, że
związane jest to z grzesznym życiem zmarłego.
Bliscy
uciekali się do różnych sposobów, by pomóc konającemu. Gdy zmarły
odszedł, zaczynały się przygotowania do pochówku, czuwanie przy zmarłym,
przygotowanie trumny aż po orszak pogrzebowy i ostatnie pożegnanie nad mogiłą.
R.D
Komentarze
Prześlij komentarz