#JanPotocki
Jeszcze tylko przez kilka dni można odwiedzić wystawy przygotowane w łańcuckim Zamku z okazji
Jubileuszu Jana Potockiego. To naprawdę wyjątkowa okazja, bo w jednym miejscu zgromadzone zostały wizerunki pisarza i podróżnika, kreślone jego ręką notatki i rysunki z podroży, pisma, listy oraz dekamerony Rękopisu znalezionego w Saragossie.
Zachęcamy wszystkich do odwiedzenie wystaw, a tych, którzy chcieliby wiedzieć więcej, zapraszamy na edukacyjne spotkania z Janem Potockim. Rozmawiamy o historii rodziny Potockich, modzie dawnej i jej znaczeniu, "podróżujemy" do Turcji, Egiptu, Maroka i Hiszpanii. Dłużej zatrzymujemy się w Sierra Morena, by próbować swych sił na niwie literatury. Opowiadamy też o tym czym różni się kopia od oryginału.
Ale to co najważniejsze odkrywany światJana Potockiego. Przybywajcie, może i w Was drzemie duch naszego homo ventus.
Cytaty za Jan Potocki
List dziewiątyZ Carogrodu. (czerwiec)(…) Byłem wczoraj aż na końcu przedmieścia Skutari dla przypatrzenia się obrządkom duchownym derwiszów rifaja. Stanęli najprzód w koło i zaczęli sobie śpiewać do ucha jeden drugiemu; potem zaczęli się kiwać w różne strony z gwałtownymi łamaniami, powtarzając te słowa: „Iłłach, hu, hu”.
„PODRÓŻ DO TUREK I EGIPTU (1784)”
25 kwietnia. Z Oczakowa.
Dwudziestego drugiego przybyłem do Oczakowa (…). Trawię czas w kafenhauzie, gdzie widuję wielu Turków, którzy tytoń palą i nic nie mówią. Przychodzą czasem i Tatarowie przybyli z Krymu; łatwo ich można poznać po ich fizjonomii. (…)
Dwudziestego drugiego przybyłem do Oczakowa (…). Trawię czas w kafenhauzie, gdzie widuję wielu Turków, którzy tytoń palą i nic nie mówią. Przychodzą czasem i Tatarowie przybyli z Krymu; łatwo ich można poznać po ich fizjonomii. (…)
17 sierpnia z Rosetty.
Zaprowadzono mię dziś wieczór do ogrodu Abu Hassana, który uchodzi za najpiękniejszy w całym mieście. Jest to las drzew kokosowych i bananowych, jaśminów arabskich oraz innych drzew i krzewów, nie znanych w Europie; przecinają go ścieżki, mające pod obu stronach strumyki; oko zdaje się w nich odkrywać podobieństwo do dzikich naszych alei.
15 maja 1797- 27 kwietnia 1798
Rozdział V.
Wśród koczowników. 20 sierpnia.
Wczesnym rankiem przyłączyłem się do hordy, która wyruszyła już w drogę. Niezliczona ilość wielbłądów dźwigała namioty i juki. Prowadziły je kobiety na koniach; kilka z nich trzymało przed sobą dzieci na siodle. Nikt nie szedł pieszo i nikt nie siedział na wozie; nawet stary lama jechał konno na czele wiekowego duchowieństwa.
24 lipca. W Tangerze.
Tegoż dnia. W Soini.
(…) siatka mojej
moskitiery przedstawia istny atlas entomologiczny, palące się bowiem wewnątrz
światło przyciąga całe roje różnorodnych owadów: przede wszystkim
najprzeróżniejsze gatunki ciem, skrzydlate mrówki i kózki, nie mówiąc już o
stonogach, które łażą po kobiercach, i o szarańczy miotającej się z jednego
końca namiotu na drugi.
„PODRÓŻ DO CESARSTWA
MAROKAŃSKIEGO (1791)”
2 sierpnia. W Sale.
(…) Opuściwszy miasto
zatrzymaliśmy się na nieobjętej wzrokiem równinie i wkrótce spostrzegliśmy
armię złożoną z sześciu do ośmiu tysięcy czarnych jeźdźców na koniach, a na jej
czele wielkie sztandary i haftowany parasol, który zwiastuje obecność cesarza.
Kawaleria rozwinęła swe szyki w kształt półksiężyca.
Komentarze
Prześlij komentarz