Rocznica
Dnia 24 września 1915 roku w Zamku w Łańcucie zmarł hrabia Roman
Potocki III Ordynat Łańcuta w latach 1889-1915: Kawaler Orderu
Złotego Runa, Kawaler Orderu św. Grzegorza, Kawaler Wielkiej Wstęgi
Hiszpańskiej Orderu Karola III, Kawaler Wielkiego Krzyża Papieskiego, cesarsko-królewski szambelan i tajny radca, dziedziczny członek austriackiej Izby Panów,
poseł na sejmy galicyjskie, poseł do rady państwa w Wiedniu, prezes powiatu
łańcuckiego, członek Towarzystwa Kolei Lwów - Podhajce, honorowy obywatel gminy
Przemyślany.
We wspomnieniach jego syna Alfreda III Potockiego z kolei czytamy: Ojciec mój był szlachcicem starej daty,
prawdziwym przedstawicielem naszych starych tradycji. Ujmującej postaci, z
pociągłą wyrazistą twarzą, dużym orlim nosem i dumnymi oczami wydawał się
należeć jeszcze do rycerskich czasów. Kochał przyrodę i wszystkie zwierzęta,
ale ptaki były przedmiotem jego szczególnego zainteresowania. Często w czasie
spacerów zatrzymywał się zwracając moją uwagę na ptaka, charakteryzował i
podawał jego łacińską nazwę. Jemu to zawdzięczam moje upodobania do kwiatów i
drzew (…). Ojciec był tak
punktualny, że w każdym z pokoi w zamku miał zegar, stąd nie było
żadnego usprawiedliwienia w razie spóźnienia, ale równocześnie nie było
najmniejszego cienia tyranii. (…).
Pod koniec września (1915)pochłodniało i zerwał się wiatr. Zajmowałem się niezbędnymi pracami w
majątkach, ale wracając codziennie oczekiwałem najgorszego. Dwudziestego
trzeciego września spędziłem znaczną część dnia na robieniu rachunków. Gdy
wszedłem wieczorem do pokoju ojca , znajdował się tylko w półświadomości.
Trochę przed czwartą rano obudził mnie pokojowy ojca. Pośpieszyłem się. Ojciec
pół siedział, pół leżał na kanapie w niebieskiej kurtce i nogi miał otulone
białym okryciem. Wydawał się w uśpieniu, lecz zrozumiałe, że już nie żył.
Zawsze doskonale wyglądał, a teraz twarz jego miała marmurowe piękno. (…) Najbliżsi krewni i krąg rodzinny z mistrzem ceremonii i pięćdziesięciu
innymi osobami utworzyli kondukt pogrzebowy, odprowadzający ojca na wieczny
spoczynek w dniu pełnym miłego wrześniowego słońca.
Nazajutrz po pogrzebie ojca rozpadał się deszcz jesienny i padał więcej niż tydzień. Mgła spowiła folwarki i lasy, żaden promyk słońca nie przedostał
się przez nią.
Komentarze
Prześlij komentarz