Śledzika?
„Popielcowa środa następuje, pani matka żur gotuje”
Środa Popielcowa zwana Wstępną, otwierała Wielki Post, czas
przygotowań do najważniejszych Świąt Wielkiej Nocy. W kościołach kapłani
posypywali głowy wiernych popiołem ze spalonych ubiegłorocznych palm
wielkanocnych, mówiąc przy tym po łacinie: Memento, homo, quia pulvis es, et in
pulverem reverteris. Zwyczaj ten znano już w VII wieku.
W dniu tym obowiązywał ściśle przestrzegany post, tak
jakościowy, jak i ilościowy. Wszelkie naczynia, w których gotowane było mięso
lub mięsne wywary, było dokładnie myte, wyparzane i wynoszone do sadu lub na
strych. Na przypiecku kobiety ustawiano zaczyn
na postny żur, aż do
Świąt nie spożywano smalcu, śmietany i masła, a do „zabielania” używano jedynie
mleka. Obok postnego żuru w menu pojawiały się ryby, najczęściej śledzie,
których już na początku wielkiego Postu kupowano całą beczkę.
W Popielec musiały bardzo uważać panny wychodzące z
kościoła, by „klocka” nie złapać, czyli kawałka śledzia, gęsiej szyjki, czy
kaczej nogi przyczepionych na plecach.
Zanim jednak miał nastąpić post w ostatni wtorek karnawału,
bawiono się wesoło, byle do północy. Wtedy z wybiciem zegara podawano mleko,
jaja i śledzie, było to symboliczne przejście od mięsa, poprzez mleko do
postnych potraw. Odmówienie gospodarzowi zjedzenia podkurkowej kolacji było
wielkim nietaktem.
Jeśli uważnie będziecie przyglądać się przedmiotom
zgromadzonym w łańcuckim Zamku, to z pewnością zauważycie na intarsjowanej
prasce z XVIII wieku, w Korytarzu Czerwonym scenę rodzajową - połów ryb oraz
ich transport w beczkach. Kto wie, być może właśnie złowiono śledzie na
podkurkową kolację?
MJT
wszelkie prawa zastrzeżone
wszelkie prawa zastrzeżone
Komentarze
Prześlij komentarz