Kulig
„była to zabawa zapewne tak dawna, jak dawno zasiały się gęściej dwory i dwory szlacheckie na równinach Wielko i Małopolski”
Zygmunt Gloger
Jedną z największych rozrywek karnawałowych obok balów i zabaw były kuligi, w przeszłości organizowane wyłącznie przez magnatów i szlachtę.
Wymagały ogromu pracy i wielu starań. Nie tylko przygotowywano pałace i dworki na odwiedziny gości i szykowano sypialnie, ale też czyniono większe zakupy, gromadzono zapasy, aby nikomu niczego nie brakło.
Bardzo ważny był dobór domów, które odwiedzano podczas takiej zabawy. Przyjeżdżano o zmroku, w towarzystwie hucznej muzyki oświetlając drogę pochodniami. „Wjeżdżano galopem na podwórze, podwoiło się trzaskanie (z biczów), głośniej zahuczała muzyka, rzęsiście wybuchły naraz śmiechy i wiwaty, a z jaśniejącego dworu wychodził gospodarz i gospodyni, witając uprzejmie kuligowe towarzystwo”.
Przejażdżki na mrozie, zaostrzały apetyty uczestników zabawy, na których już czekały na stole gospodarzy stosy kiełbas, zwierzyny, szynek, czy garniec bigosu domowego. Przygotowywano go z kapusty kiszonej, świeżej, żeberek wieprzowych, wędzonego boczku, pieczonego schabu, pieczonego drobiu, pieczonej wołowiny, kiełbasy, suszonych śliwek, cebuli, miodu, rodzynek, ziela angielskiego, pierzu, lauru i jałowca, goździków i tymianku, smalcu i mielonej papryki.
Do kalorycznych i ciężkich potraw podawano piwo, toasty zaś wznoszono winem: węgrzynem lub małmazją. Pijano tokaj oraz miody pitne, a staropolskim specjałem był krupnik. Stół zastawiano ogromną ilością szklanic, pucharów, kielichów, gdyż każde zdrowie opijano z innego naczynia.
W okresie międzywojennym bardzo chętnie powrócono do zabaw zwanych kuligami, ale już organizowano je głównie dla dzieci.
Skorzystaliśmy z Hanny Szymanderskiej Polskie Tradycje Świąteczne, Świat Książki, Warszawa 2003
Komentarze
Prześlij komentarz