A świat realny, jest poznawalny... *

Trudno uwierzyć w zjawiska niezwykłe, których ani dotknąć ani zmierzyć nie sposób. Opowieści o tym, co wymyka się rozumowi  należą do szarej godziny, chwili w której styka się dzień ze zmierzchem. Kiedy świat przestaje być wyrazisty, a kryje się w półtonach i cieniach. To czas, w którym lekko zniżając głos opowiada się o Damach łańcuckiego Zamku Białej - Julii z Lubomirskich Potockiej i Błękitnej - Księżnej Marszałkowej. Zjawach, które spotkać można na ulicach miasteczka - Diabła Łańcuckiego i Franciszka Lubomirskiego, a nawet pojawiających się w okolicach Kościoła Farnego. Posłuchajcie....

Ci najpierwsi, najgorliwsi wierni, co zawczasu przychodzili na roraty do łańcuckiej fary oczekując na otwarcie świątyni spotkać mogli czasem dziwną postać.
Był to mnich. Ukazywał się zawsze spod plebanii. Od mostu, powolnym dostojnym krokiem zmierzał zawsze w stronę kościoła. Miał tam on dwie drogi. Bowiem jedni widzieli jak za mostem skręcał w lewo i obchodził drogą procesyjną kościół prawie dookoła i od strony rynku podchodził pod jego główne drzwi. Czasem jednak,  jakby nieco przyśpieszał i szedł od mostu ku nim prosto, nie obchodząc świątyni. Przed drzwiami zawsze stawał jakby dumał nad czymś. A może pacierz odmawiał. Ale kiedy kościelny uchylał żelazne dzwierza, ów tajemny mnich ruszał z miejsca. […] odziany bywał zawsze tak samo: w ciemny, brunatny habit długi do ziemi. Miał kaptur nałożony na głowę, głęboko zakrywający twarz. Zawsze też miał ręce złożone pobożnie przy piersiach, a dłonie schowane w długich rękawach.

Jeśli chcielibyście poznać i inne opowieści z Łańcutem związane, to zaglądnijcie koniecznie do książki Didko spod kamiennego mostu Zbigniewa Trześniowskiego, a jesienią opowiemy Wam  O legendach łańcuckiego Zamku.

*cyt. A.Osiecka, Nie ma szatana


Komentarze

Popularne posty