„Diabelski poker", czyli Stadnicki vs Opaliński cz. II
Stanisław Stadnicki Józef Sonntag (1784-1834) źródło: polona.pl |
Opaliński próbował podobno
potajemnie wyeliminować Stadnickiego. Wykorzystując jego nieobecność w
Łańcucie, wkroczył do miasta i podłożył bombę w kamienicy do której czasowo przenieśli się Stadniccy po zniszczeniu
zamku. Jak było naprawdę, tego się zapewne już nie dowiemy, a „diabłowi” nie stała się
żadna krzywda. Natomiast po powrocie do Łańcuta kazał wyłapywać tych, którzy
wzięli udział w plądrowaniu zamku i surowo ich karał. Na tym nie poprzestał.
Najechał i splądrował Kańczugę, Przeworsk, Sędziszów, Palikówkę, Łąkę, aż całe
starostwo Opalińskiego łącznie z Leżajskiem w 1608 i na początku 1609 r.
Łukasz Opaliński znalazł się w
krytycznym położeniu, szukał pomocy wszędzie gdzie tylko mógł. Nikt nie miał
mocy, aby zatrzymać Stadnickiego. Nawet król był bezsilny i tylko wysyłał
nakazy zaprzestania walk, a oddziałom najemnym „diabła”, które składały się
z Węgrów i Wołochów groził konsekwencjami ze strony ich władców jeżeli nie odejdą od swojego przywódcy. Opaliński zdał sobie sprawę z tego, że nie może walczyć ze Stadnickim po linii prawa, ale jedynie orężem. Gromadził nowe oddziały, a jego żona Anna nawet zaczęła wyprzedawać swoją garderobę, żeby zgromadzić jak najwięcej dobrych wojskowych.
z Węgrów i Wołochów groził konsekwencjami ze strony ich władców jeżeli nie odejdą od swojego przywódcy. Opaliński zdał sobie sprawę z tego, że nie może walczyć ze Stadnickim po linii prawa, ale jedynie orężem. Gromadził nowe oddziały, a jego żona Anna nawet zaczęła wyprzedawać swoją garderobę, żeby zgromadzić jak najwięcej dobrych wojskowych.
Opaliński próbował nawet wezwać na
pojedynek „najpoczciwszego magnata”, ale Stadnicki odpowiedział jemu tylko
obelgami i wykręcił się z walki. Ostatecznie mieli rozwiązać swoje sprawy przed
Trybunałem Koronnym w Lublinie. Jednak i tam Stadnicki złamał wszelkie zakazy i
sprowadził ze sobą silny oddział liczący kilkuset żołnierzy
i próbował sterroryzować groźbami zarówno Opalińskiego, jak i sędziów oraz mieszkańców Lublina. Przez miasto przetoczyły się potyczki z ludźmi starosty leżajskiego, ale również
z oddziałami innych wpływowych ludzi, którzy w ten czas przebywali w stolicy województwa lubelskiego. Lubelskie burdy skończyły się porażką i ucieczką Stadnickiego.
i próbował sterroryzować groźbami zarówno Opalińskiego, jak i sędziów oraz mieszkańców Lublina. Przez miasto przetoczyły się potyczki z ludźmi starosty leżajskiego, ale również
z oddziałami innych wpływowych ludzi, którzy w ten czas przebywali w stolicy województwa lubelskiego. Lubelskie burdy skończyły się porażką i ucieczką Stadnickiego.
W 1610 r. szczęście odwróciło się
od Stadnickiego. Po awanturach w Lublinie zyskał grono nowych przeciwników,
którzy jeżeli nie przyłączyli się do Opalińskie to świadczyli u króla przeciwko
Stadnickiemu. Kolejna rzecz to spiskowanie przeciwko Zygmuntowi III Wazie razem
z Gabrielem Batorym księciem Siedmiogrodu, skąd miały nadejść posiłki wojskowe.
Dwór królewski i senat dowiedzieli się o tym i zaczęli wysyłać groźby
Stadnickiemu wzywając go do zaprzestania bandyckiego procederu.
Piekielne zakończenie Stadnickiego
w jego „diabelskim pokerze” miało teraz nastąpić. Łukasz Opaliński zaczął
przejmować inicjatywę. Widząc jego przewagę, Stadnicki wywiózł żonę i dzieci do
zamku w Wojutyczach, a sam czekał na rezerwy w zamku w Rybotczach. Opaliński rozpoczął ofensywę. Uderzył najpierw na zamek w
Wojutyczach gdzie rozgromił oddziały diabła i pojmał jego żonę i dzieci.
Jednocześnie osaczał Stadnickiego i jego niewielkie siły od kontaktu z
najemnikami węgierskimi. „Diabeł” ukrył się okolicach Chyrowa w Tarnawcu, lecz
w sierpniu 1610 r. został tam odnaleziony przez Opalińskiego i zabity przez
Kozaków starosty. Następnie ciało wywieziono do Przemyśla gdzie wystawione
zostało na widok publiczny.
Komentarze
Prześlij komentarz