„Diabelski poker", czyli Stadnicki vs Opaliński” cz. I
Stanisław Stadnicki Józef Sonntag (1784-1834) źródło:polona.pl |
O Stanisławie Stadnickim „diable
łańcuckim” można powiedzieć, że czuł się "panem dzielnicy"😉, ale rzeklibyśmy trafiła kosa na
kamień. Tym kamieniem okazał się Łukasz Opaliński (1581-1654), marszałek wielki
koronny (od 1630), wojewoda rawski, kasztelan poznański, kolski, starosta
łosicki i leżajski. Stadnicki ufny w swoje siły nie podejrzewał, że konflikt z
magnatem rodem z Wielkopolski zakończy się dla niego tragicznie.
Do
dnia dzisiejszego krążą legendy na temat początku wojny Stadnickiego z
Opalińskim. Najbardziej znaną wersją jest konflikt o psa, nie co mniej znane
wersje, to spór o zająca, kozła, aż po kwestie polityczne.
Prawdopodobnie przeważył
porywczy charakter Stadnickiego, pragnienie toczenia wojen z sąsiadami oraz
różnice religijne. Stadnicki był kalwinem, co dla katolików Opalińskich
było nie do przyjęcia. Kolejna sprawą było to, że Opalińscy byli związani z Pileckimi
i Ostrogskimi, którzy zostali mocno poszkodowani przez „łańcuckiego diabła”.
Istnieje prawdopodobieństwo, że za wojnami Stadnickiego stała jego żona Anna –
na którą wskazywała Anna Ostrogska – ale to temat do innych rozważań.
Stadnicki
wynajął spichlerze leżajskie, których nie chciał później oddać. Następnie zajął
kamieniołomy starosty leżajskiego w Chmielniku i Błędowej. Opaliński próbował rozwiązać to na drodze sądowej, lecz jego dwaj przedstawiciele podczas jednej z
rozpraw w Przemyślu zostali dotkliwie pobici przez ludzi Stadnickiego. Później
było już tylko gorzej. Stadnicki porywał podwładnych Opalińskiego, kaleczył
krewnych i żołnierzy.
Napadł w końcu na Palikówkę, nieopodal dworu Opalińskich
w Łące, wybił straż, zamordował wielu chłopów pracujących na folwarku, a sam
majątek splądrował.
Łukasz Opaliński szukał szukać sojuszników.
Sprzymierzył się z innymi ofiarami „diabła”, Anną Ostrogską z Przeworska,
Andrzejem Ligęzą z Boguchwały, ale siły te były za małe. „Sprzymierzeni” zostali
pokonani w bitwie pod Łańcutem (okolice między Łańcutem a Krzemienicą). Kolejną
klęskę zadał Stadnicki pod Łukową, skąd Opaliński ledwo uszedł z życiem.
"Diabeł" długo jeszcze plądrował majątek Opalińskiego, aż w końcu przeliczył
się srodze. Napadł na wojska starosty leżajskiego, które razem z nim opuściły
zagrożony najazdem Leżajsk i skierowały się do Przemyśla. Doszło do bitwy,
która zakończyła się klęską Stadnickiego i jego ucieczką do Łańcuta. Nie wiemy
jak długo trwało oblężenie zamku łańcuckiego – czy w ogóle takie miało miejsce
– czy z marszu wojska Opalińskiego wdarły się do środka rabując wszystko co
nasuwało się im pod rękę. „Diabeł łańcucki” wraz z rodziną pośpiesznie opuścili
Łańcut.
Wieść o upadku zamku „diabła” obiegła
całą Rzeczpospolitą i pod wpływem tego wydarzenia siane były rozmaite plotki o
skarbach i zbrojowni łańcuckiego zamku, a także bajeczne opowieści o wielkim
zdobywcy zamku.
Wojna sąsiedzka toczyła się nadal,
a „diabeł” Stadnicki tylko czekał, aby dokonać odwetu na staroście leżajskim. Postanowił
postawić wszystko na jedną kartę i spróbować zniszczyć jak się okazało największego
z jego wrogów. Oparł się o zamek w Rybotyczach swojego brata Marcina i przygotowywał
się do zadania śmiertelnego ciosu przeciwnikowi…cdn.. ŁCh.
Komentarze
Prześlij komentarz